W drugiej części propozycji na jesień nasze ozdoby do włosów koncentrują się na strukturze. Zamroziliśmy w fotografiach momenty. Wyselekcjonowane obrazy pozwolą nam skupić się i wyciszyć w kontemplacji kształtu, koloru, a przede wszystkim struktury ozdób, które zazwyczaj sprawiają wrażenie form monolitycznych i ustalonych raz na zawsze.
Jesień to pora magiczna, bo dzięki zaklętej w niej chemii, natura odkrywa przed nami na czas krótki swój szkielet. Ujawnia konstelację, która wiosną stanowić będzie stelaż pod piękno i buchający rozkwit. Ta specyficzna nagość natury nie jest jednak rozkładem. Patrząc na drzewa nie oglądamy szkieletów, ale negliż, który pozwala nam ocenić piękno i siłę struktury.
JESIENNY RENTGEN
Nasza propozycja to opowieść o formie nagości, która staje się nowym kostiumem. To analiza esencji, czyli tego, co stanowi istotę i najdłużej opiera się entropicznym wektorom. Jesienny pejzaż to ażur parków i zagajników, bezwstydna szczerość budynków, a na ich tle nieodłączne akcenty pojedynczych nieopadłych liści, czy kwiatów zachowanych, jakby listopadowy dzień był przypadkową kartką z pamiętnika dziewczyny sprzed stu lat.
Jesienne ozdoby ślubne do włosów od Ptaszarni są impresją na temat analogii, w której objawia się pachnący wilgotną ziemią humor Matki Natury. W czasie kiedy gałęzie roślin do złudzenia przypominają ich korzenie, łatwiej jest postawić świat na głowie i na podobieństwo doczesności zaprowadzić nowy ład. Nie dowiesz się jak rośnie winorośl, dopóki nie straci swoich liści, linę tej kurtyny trzyma w rękach przyroda, ona jest wodzirejem naszego śródsezonowego karnawału.
TRENDY JESIENI – WIELKI POST FORMY
Trzeba szczególnej odwagi lub przewrotnej kapryśności, aby przy doborze ozdoby do włosów skierować swoją uwagę na jej podskórny krwiobieg. Trzeba wiedzieć, jakiego aspektu harmonii oczekuje się od konkretnego rozwiązania, aby bezkompromisowo narzucić wybór estetyczny bazujący na nagim rytmie. Z góry podziwiamy i gratulujemy wszystkim tym, którzy potrafią czytać partyturę kreacji bez sugerowania się jej efemeryczną powłoką, którzy ukrytym zmysłem piękna sięgają dalej i głębiej.
W STRONĘ ŚWIATŁA
Ale co w takim razie zrobić z kolorem? Czy jest on wsparciem, czy rozproszeniem esencji? Czy zapraszamy go do współtworzenia struktury, czy zaprzeczymy mu, szukając materii opierającej się zmiennym warunkom oświetlenia? Czy nasz jesienny ascetyczny bunt sprawi, że odważymy się zanegować również kontekst, chromatyczne otoczenie figury i wybierzemy sobie jedyną barwę, którą obwołamy uniwersalną flagą sezonu?
Nie jesteśmy naiwni, wiemy, że wszystko, co tworzymy funkcjonuje dzięki światłu i pozostaje w cichym z nim braterstwie. Musimy być również świadomi, że naszymi klientami nie są nieruchome figury z fotografii, ale żywe i odważne kobiety, które celowo prowokują sytuacje, w których zostają otulone i odmalowane światłem. Gdzie więc szukać kompromisu z jesienią?
Zaczaruj swój jesienny ślub
BOGACTWO MONOCHROMU
Nasze eksperymenty dały nam odpowiedź w postaci monochromu. Nie będziemy tworzyć zaprzeczeń, bo postulujemy afirmację życia, którego istotą jest zmienność. Jednak, żeby nie rozpraszać formy, by nie brnąć w ślepe zaułki wewnętrznych kontrastów, postanowiliśmy pograć z materią tak, by sama oddała nam swój kolor w setkach wariantów. Czy przyglądaliście się kiedyś przez dłuższy czas trawie? Czy nie przeszyło Was to uczucie, które Cezanne’a pchnęło niemal na skraj obłędu?
Rozwiązanie jest w zasięgu ręki, a jego credo to brak granic i brak barwy ostatecznej. Struktura to ex definitione trwałość, ale przecież nie monolit. To szachowy partner życia, a więc jednak ruch! Światło jest jak fala, która nigdy nie obmyje skały w ten sam sposób jak poprzednio, bo gdyby tak było, po co wracalibyśmy na ulubiony brzeg?
DYLEMAT SCHODZĄCY PO SCHODACH
Rozedrganie barwne, momentalny charakter formy to temat oczywiście bliższy malarzom i fotografom (ciekawe, że ten dylemat zbliża ich do siebie dużo bardziej, niż by sami tego chcieli). Istniejąc w czasie nie zatrzymamy ruchu, a film może być tu jedynie kuglarską sztuczką. Nie odniesiemy jednak żadnej korzyści – ani estetycznej, ani energetycznej – próbując usztywniać się, zamierać w bezruchu niczym zimny manekin, gotowy w każdej chwili stać się przedmiotem oględzin. Dlatego, mimo wszystko, twierdzimy, że warto postarać się o dowód-pamiątkę, choćby po to by wybrać ulubiony wariant tego statyczno-dynamicznego układu, drogowskaz, który pomoże nam zdefiniować ulotną chwilę w czasie. A potem, znów możemy sycić się ruchem i podziwiać niezliczoną ilość wcieleń jednej i tej samej struktury.
CO NAM UMKNĘŁO?
Ale przecież nic w przyrodzie nie ginie. Spoglądamy pod nogi i już wiemy, gdzie porzucony został wiosenny płaszczyk. Przytulony do krawężników i zagoniony w kąty miasta przeobraził się w sweter ze zbitej wełny, a jego blaknący z dnia na dzień melanż przywodzi na myśl kryzysową konfekcję, dzielnie robioną na drutach przez nasze matki i babki. Rozkopujemy zawadiacko nogą kupę liści i już wiemy, że swą świetność korona wiosny ma już za sobą. Królowa została banitką! Odnotowujemy przestrogę i ponownie zadzieramy głowę ku obnażonym konarom, z ulgą konstatując, że będą tu czekać na nas za rok.
Sesja jesień
fot. Michalina Woźniak
modelki:
Aleksandra Motyka
Martyna Liwia Pik
Paulina Żuławska